Przejdź do głównej treści

Widok zawartości stron Widok zawartości stron

Andrzej Kotarski

Moja praca wiąże się głównie z produkcją filmów popularnonaukowych, gdzie chlebem powszednim jest wyszukiwanie i weryfikacja zdobytych informacji. Sztuki dokumentacji nauczyłem się właśnie na tych studiach (...)

Czy studia w Instytucie miały jakiś wpływ na Twoją obecną aktywność zawodową?

Zdecydowanie tak. I to naprawdę bezpośredni, bo korzystam z tego niemal codziennie. Moja praca wiąże się głównie z produkcją filmów popularnonaukowych, gdzie chlebem powszednim jest wyszukiwanie i weryfikacja zdobytych informacji. Sztuki dokumentacji nauczyłem się właśnie na tych studiach – od pierwszych zajęć słusznie wpajano nam do głów, aby zwracać uwagę skąd czerpiemy swoją wiedzę. Przy tym nie było to wyłącznie „zakochanie się” w artykułach naukowych, a przydatne sugestie jak wykorzystywać także popularne źródła jak poważane dzienniki, encyklopedie lub portale internetowe. I jeszcze jedna ważna rzecz, która czasami zdaje się umykać – studia amerykanistyczne oszlifowały mój angielski i spowodowały, że swobodnie mogę korzystać z bazy informacji w tym języku, która jest zwykle miliard razy szersza i przydatniejsza niż opieranie się tylko na polskich źródłach.

Czy sądzisz, że wiedza i umiejętności, które zdobyłeś na studiach jest przydatna na rynku pracy?

Rynek pracy jest tak szeroki, że trudno oceniać to na takim poziomie ogólności. Są branże, które bezpośrednio wykorzystują te umiejętności, tak jak moja. A można po prostu wyjść ze studiów ze znacznie lepszym angielskim i bazą informacji na co dzień nieużytecznych w pracy. W moim przypadku bardziej niż z konkretnej, wyniesionej wiedzy korzystam z zestawu umiejętności, które pozwoliły sprawnie przejść przez studia. Choć ogólna wiedza także czasami się przydaje, np. przy tworzeniu odcinka o symbolice na banknocie jednodolarowym.

Dlaczego wybrałeś nasze studia?

Ameryka zawsze mnie pociągała. Można powiedzieć, że nawet nieco zbyt mocno, bo zdecydowanie zbytnio idealizowałem USA przed studiami. To świetny kraj, ale nie jest rajem na ziemi. Przekonywało mnie też zacięcie kulturowo-polityczne tych studiów. Ale odpowiedź najszczersza ze szczerych to fakt, że nie dostałem się na wymarzone dziennikarstwo. Jednak nie żałuję. Swoją drogą wydaje mi się, że większość studentów ma sporą trudność, aby tuż po liceum określić się zdecydowanie, którą drogą chcą pójść.

Czy kończąc studia wiedziałeś co chcesz robić i na ile udało ci się to zrealizować?

Kończąc studia myślałem raczej o dalszej karierze akademickiej. Poszedłem w tym kierunku, ale mój entuzjazm został przygaszony już na początku studiów doktoranckich. Po pewnym czasie stwierdziłem, że taki kawałek chleba mnie jednak nie rajcuje tak bardzo, jak mi się początkowo wydawało. Dlatego z robienia nauki przeszedłem do popularyzowania jej dokonań.

Jak wspominasz studia? Co Ci się najbardziej podobało?

Uwielbiam kameralność tego Instytutu i jego charakter. Mam nadzieję, że nigdy go nie zatraci. Rzadko spotykane są tu historie, którymi zwykle straszy się młodych studentów – o mrocznych odmętach sekretariatu lub pracownikach, którzy umiejętnie budują mur między sobą i studentami. Mam wrażenie, że nasz Instytut skupia ludzi o nastawieniu zbliżonym do amerykańskiego stylu życia. A to zdecydowanie udziela się atmosferze tego miejsca. Mam przy tym bezpośrednie porównanie z innymi instytutami. To naprawdę niebo a ziemia. Że to nie tylko czcze gadanie niech świadczy fakt, że tuż przed wyprowadzką z Krakowa jednym z punktów na mojej liście do zrobienia było odwiedzenie Instytutu i pożegnanie z napotkanymi pracownikami. Chwilę wcześniej przyszedłem na instytutowy turniej koszykówki. A było to cztery lata po obronieniu magisterki!

Czy spotkałeś pracownika naukowego, który Cię zainspirował i ukierunkował?

Na pewno nie umiem wyróżnić jednego. Dr hab. Ł. Kamieński wciągnął mnie jak bagno swoim przygotowaniem merytorycznym i lekko ironicznym humorem. Dr M. Turek opowiadaniami o polityce sprawiał, że chciało się wstawać na wykłady w piątki o 8.00. Dr M. Fatalski prowadził narrację tak, że zaliczyłem wszystkie fakultety, które prowadził. Podobnie jak prof. P. Vaughan, którego wykłady wchłania się niczym odcinki seriali. No i zupełnie nie do podrobienia są charaktery oraz podejście do studentów dra hab. R. Rybkowskiego i prof. P. Laidlera – takiej przystępności życzę absolutnie każdemu wykładowcy. A pomijam jeszcze kilka osób, którym jestem autentycznie wdzięczny. Jak widać, w pamięć zapadło mi głównie uczenie poprzez umiejętne prowadzenie historii.

Czy byłeś zaangażowany w działalność studencką, np. koła naukowego, samorządu etc.? Jeśli tak, to jak oceniasz to doświadczenie?

Zabrałem się za to zdecydowanie za późno, bo już pod sam koniec studiowania. A żałuję, bo z tego powstają projekty, które budują umiejętności przydatne później w pracy. Nie mówiąc już o otoczce towarzyskiej takich działań.

Jak wyglądało życie studenckie i towarzyskie? Czy zawarte wówczas znajomości i przyjaźnie trwają do dzisiaj?

Minęło już trochę czasu od ostatniego egzaminu, więc mogę powiedzieć, że jak najbardziej. Nie dotyczy to naturalnie całego roku. Nie widujemy się też tak często jak na studiach, ale regularnie utrzymujemy kontakt. Co najważniejsze, spotkania twarzą w twarz wyglądają tak, jakbyśmy naprawdę widzieli się przedwczoraj, choć w rzeczywistości minęło kilka miesięcy. Ja zawsze wolałem otaczać się nieco mniej liczną, ale bliższą grupą osób, na której mogę polegać jak na Zawiszy. Żałuję tylko trochę, że intensywnie zabrałem się za życie towarzyskie nieco zbyt późno – początek moich studiów to było raczej oswajanie się z nowym miastem i życiem poza domem rodzinnym.

Z perspektywy czasu, co byś doradził naszym obecnym i przyszłym studentom?

Przede wszystkim uczcie się tak, aby zapamiętać rzeczy przyswajane na studiach – inaczej zmarnujecie masę czasu i energii na wkuwanie, które błyskawicznie ulatuje z głowy po zdanym egzaminie. Dlatego przede wszystkim nauczcie się tego, jak się uczyć, aby studia miały jakikolwiek sens. Idźcie na studia, które mają choć cień szansy, aby Was wciągnąć. Nie oczekujcie też, że jakiś wymarzony kierunek będzie idealny, a wszystkie wykłady fascynujące. Czytajcie teksty na ćwiczenia, przygotowujcie się do zajęć. Brzmi strasznie, ale później na takie swobodne poszerzanie horyzontów i szukanie ścieżek, które nas fascynują jest już zwykle za późno. Integrujcie się ze studentami i wykładowcami. Nie spędzajcie czasu tylko na imprezowaniu i nauce, a szukajcie swoich ścieżek i pasji – to idealny czas na staże, wolontariaty, pierwsze prace – później na takie rzeczy trudniej znaleźć wolne pięć minut lub energię do działania. Pojeźdźcie na wymiany międzynarodowe – szczególnie polecam tę do Dickinson College, która zmienia życie. No i na koniec, cieszcie się doświadczeniem, bieżącymi chwilami i doceniajcie, że macie szansę robić coś naprawdę fajnego. I to w wyjątkowym miejscu, w Krakowie!

Informacje o absolwencie:

  • lata studiów: 2008-2013
  • kierunek/specjalność: amerykanistyka (licencjat + magisterskie)
  • obecna praca (zawód, pracodawca): researcher, współtwórca materiałów popularnonaukowych, operator kamery. Własna działalność gospodarcza.
  • osiągnięcia zawodowe: współpraca przy tworzeniu kanału „Polimaty” na YouTube (ok. 500 tys. subskrybentów), współpraca przy tworzeniu programu „Podróże z historią” dla TVP2, redaktor książek wydawnictwa Altenberg (m.in. „Włam się do mózgu”, sprzedane w  75 tys. egzemplarzy).
  • hobby/pasje/zainteresowania: NBA (zarażony na studiach!), gry wideo, seriale i filmy dokumentalne, latanie dronem, motocykle o małej pojemności, audiobooki.

Widok zawartości stron Widok zawartości stron

Galeria absolwentów - wideorozmowa